Jak wybrać dobre gry symulacyjne

Niestety, nie wszystko co nazywane jest symulacyjną lub strategiczną grą biznesową, naprawdę nią jest. W ofertach firm szkoleniowych to słowo używane jest często – przyciąga uwagę i brzmi atrakcyjne. W rzeczywistości jednak pod słowem „symulacja” kryją się tzw. scenki, czyli odgrywanie ról.

Podobnie jest z określeniem „gra strategiczna”, które na świecie jest synonimem profesjonalnej symulacji, zaś w Polsce bywa nadużywane. Firmy szkoleniowe bardzo często określają tym pojęciem gry menedżerskie czy integracyjne – nazwa „strategiczne” brzmi lepiej. Jednak gry te nie są oparte na modelu ekonomicznym i rynkowym (choć czasem pojawia się w nich pieniądz – np. w grach negocjacyjnych). Powinny one być – podobnie jak ma to miejsce na dojrzalszych rynkach – nazywane menedżerskimi lub negocjacyjnymi, w zależności od ich celu.

Oczywiście zarówno gry menedżerskie jak i scenki są na szkoleniach potrzebne i mają swoje zastosowanie, np. przy kształceniu umiejętności miękkich. Jednak ich cele są inne niż symulacji.

Jedynym sposobem na unikniecie pomyłki jest zaproszenie trenera oferującego gry symulacyjne na rozmowę. Warto zadać mu poniższe pytania:

  • Ile godzin trwa gra? Jeżeli mniej niż 6-7 godzin, niemal na pewno nie jest to symulacja. Nie da się przeprowadzić tak złożonego ćwiczenia w tak krótkim czasie.
  • Czy jest oparta na modelu ekonomicznym? Poprośmy o pokazanie arkuszy dla uczestników, arkusza lub programu komputerowego do obliczania wyników, itp. Zapytajmy, jakie zmienne rynkowe pojawiają się w grze. Prawie każda gra zawiera następujące zmienne: cena, oprocentowanie kredytów, podatki, pensje pracowników, koszty stałe i zmienne, budżet firmy lub projektu. Symulacje rynkowe powinny też zawierać wycenę segmentów rynku, przychody, marże itp. Jeżeli gra jest oparta tylko na 2-3 zmiennych (np. cena sprzedaży i koszt produkcji), to trudno mówić o wiernym przedstawieniu realiów biznesu.
  • Czy gra składa się z min. 4 etapów (cykli), które pokażą zmienność rynku w czasie i konsekwencje podjętych wcześniej decyzji?
  • Czy rywalizacja pomiędzy zespołami opiera się na niezależnych i obiektywnych miernikach (wynik finansowy, udział w rynku, koszt produkcji itp.)? Czy też na subiektywnej ocenie trenera (przyznawanie uczestnikom punktów)? W grach symulacyjnych nie powinno być miejsca na subiektywną ocenę.

Pamiętajmy jednak, że weryfikować należy nie tylko samą symulację, ale i trenera, który ją prowadzi. Dobry szkoleniowiec niewiele zdziała, gdy ma słabą grę. Jednak słaby „położy” nawet najlepszą. Oczywiście ważnym kryterium jest ocena jego warsztatu trenerskiego: prezencja, komunikatywność, znajomość zasad uczenia czy kontakt z grupą. Jednak w symulacjach równie istotne jest doświadczenie menedżerskie prowadzącego. Gry uczą zarządzania, odwołują się do realnych zależności rynkowych, opierają się na konkretnych liczbach. Nie poprowadzi ich dobrze ktoś, kto sam nie zarządzał firmą, nie konkurował na rynku ani nie przygotowywał nigdy budżetu. W rękach takiego trenera – posiadającego np. tylko doświadczenia psychologa lub akademika – gra stanie się wyłącznie zabawą lub teorią. Trudno mu bowiem będzie przełożyć zachowania drużyn na omówienie rzeczywistych sytuacji biznesowych. Trudno będzie mu dyskutować – jak równy z równym – z uczestnikami, którymi zwykle są menedżerowie albo doświadczeni praktycy biznesu.

Warto zaprosić do prowadzenia zajęć doświadczonego menedżera wyższego szczebla, który dziś jest szkoleniowcem. Symulacja prowadzona przez trenera posiadającego duży autorytet w grupie to prawdziwa gratka. Uczestnicy pamiętają ja latami. A razem z grą pamiętają wnioski, które z niej wyciągnęli.

Rate this page